Radca prawny odpowiada.

0
773

 

Mam 67 lat i jestem w trakcie rozwodu. Wiem, że to dziwne, ale po 40 latach małżeństwa wyszło na jaw, że mój mąż prowadził podwójne życie – ma od ponad 15 lat drugą rodzinę. Z tego drugiego związku ma też córkę. On nie chce się rozwodzić, bo mówi, że tak mu dobrze. Dla mnie jednak sytuacja jest nie do przyjęcia. Czy jeśli mąż nie zgodzi się na rozwód to sąd może nam go nie dać?

Szanowna Pani,

zgodnie z obowiązującymi przepisami, każdy z małżonków może żądać od  sądu, by ten rozwiązał małżeństwo przez rozwód, jeżeli został spełniony podstawowy warunek: nastąpił zupełny i trwały rozkład pożycia między małżonkami[1]. Chodzi tu zarówno o pożycie w rozumieniu fizycznym, ale również finansowym i emocjonalnym. Jeżeli spełnił się ten warunek, orzeczenie rozwodu nie zależy od woli sądu albo jednego ze współmałżonków. Sprzeciw męża i stwierdzenie, że nie zgadza się na rozwód nie ma żadnego wpływu na postępowanie.

Przepisy mówią jasno, kiedy orzeczenie rozwodu nie jest możliwe. Sąd nie orzeknie o rozwodzie, jeżeli w skutek niego miałoby ucierpieć dobro wspólnych małoletnich dzieci małżonków albo jeżeli z innych względów orzeczenie rozwodu byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego[2]. Niestety nie jest to określenie precyzyjne, ale praktyka wskazuje na sytuacje, kiedy jeden z małżonków jest ciężko chory, wymaga opieki i wsparcia lub inne sytuacje o podobnym charakterze.

Rozwód również będzie niedopuszczalny, jeżeli żąda go małżonek wyłącznie winny rozkładu pożycia, chyba, że drugi małżonek wyrazi zgodę na rozwód albo, że odmowa jego zgody na rozwód jest w danych okolicznościach sprzeczna z zasadami współżycia społecznego[3]. Tu z kolei ustawodawca miał przypuszczalnie na myśli sytuację, w której jeden z małżonków nie wyraża zgody na rozwód złośliwie lub jedynie po to, aby utrudnić drugiemu procedurę rozwodową.

Jak Pani widzi, sytuacji, w których nie uda się uzyskać rozwodu może być niewiele. Najważniejsze jest to czy nastąpił między Państwem rozkład pożycia i ma on charakter zupełny i trwały. Jeżeli to uda się wykazać przed sądem, rozwód zwykle jest orzekany. Jeżeli w Pani przypadku nie ma ustawowych powodów aby rozwód był niedopuszczalny, nie musi się Pani obawiać. Prędzej czy później nastąpi rozwiązanie małżeństwa, mimo, że mąż deklaruje, że się na to nie zgadza.

 

Jestem trzy lata po rozwodzie. Mam synka, który mieszka z mamą. Rozwiedliśmy się, bo żona miała ciągle pretensje, że za mało zarabiam. To akurat prawda, ale ja bardzo lubię swoją pracę, a przy tym choruję i nie mam siły na drugi etat. Płacę na synka alimenty – 300 zł (tak zdecydował sąd) i zostaje mi 1300 zł. Niedawno, gdy odprowadziłem dziecko do mamy (zabieram go w każdą sobotę do siebie), to żona powiedziała, że mam płacić więcej, bo jak nie, to wsadzi mnie do więzienia. Czy ona naprawdę może to zrobić?

Szanowny Panie,

najważniejsze jest to, co zdecydował sąd. Jeżeli w wyroku rozwodowym sąd zasądził kwotę 300 zł tytułem alimentów na rzecz Pana małoletniego syna i Pan ten obowiązek regularnie i bez opóźnień wypełnia, to była małżonka nie ma podstaw do tego, aby żądać od Pana wyższej kwoty, a tym bardziej straszyć Pana więzieniem.

Jeżeli matka dziecka uznałaby, że kwota alimentów zasądzonych przez sąd przy rozwodzie jest zbyt niska i nie wystarcza na utrzymanie dziecka, może wnieść do sądu pozew o podwyższenie renty alimentacyjnej. Będzie musiała jednak wykazać, że finansowe potrzeby dziecka wzrosły. Samo stwierdzenie, że powinien Pan płacić więcej to za mało. Zwracam też uwagę, że jeżeli potwierdziłoby się, że syn potrzebuje większej kwoty na zaspokojenie jego potrzeb, również matka dziecka powinna od siebie dawać mu więcej. Oczywiście syn mieszka z matką, a zatem jej wkład w utrzymanie dziecka jest bardziej bezpośredni aniżeli wynika z fizycznie przekazywanych na jego rzecz kwot. Niemniej jednak, nie tylko jedno z rodziców, ale oboje mają obowiązek, po równo, utrzymywać wspólne małoletnie dzieci.

Choć Pańska żona grozi więzieniem, to nie ma podstaw, by sąd skazał Pana na pozbawienie wolności. Przede wszystkim dlatego, że wywiązuje się Pan z obowiązku, jaki nałożył na Pana sąd w zakresie płacenia alimentów. Tak długo, jak regularnie wpłaca Pan pieniądze, w żaden sposób nie narusza Pan praw swojego syna. Owszem, istnieje w kodeksie karnym przestępstwo niealimentacji i w ostateczności może prowadzić do wymierzenia kary pozbawiania wolności. Chodzi jednak o wypełnienie orzeczenia sądu, a nie żądań matki dziecka, niepotwierdzonych wyrokiem.

O omawianym przestępstwie mówi art. 209 kodeksu karnego[1], który brzmi: Kto uchyla się od wykonania obowiązku alimentacyjnego określonego co do wysokości orzeczeniem sądowym (…), jeżeli łączna wysokość powstałych wskutek tego zaległości stanowi równowartość co najmniej 3 świadczeń okresowych (…), podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku[2].

 

Jak Pan widzi, jedynie zaległości w płaceniu, choćby części alimentów, powodują potencjalne ryzyko wszczęcia postępowania karnego. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że czyn ten zagrożony jest nie tylko karą pozbawienia wolności. Wcześniej sąd ma do wyboru jeszcze karę grzywny i ograniczenia wolności. Zatem więzienie za nie płacenie alimentów to skutek, do którego daleka droga, a ponadto nie decydowałaby o tym była małżonka tylko sąd.

Dodatkowo, nawet gdyby w przyszłości zalegałby Pan z zapłatą alimentów a matka dziecka wszczęłaby postępowanie przeciwko Panu, ma Pan możliwość spłacenia zadłużenia w ciągu 30 dni od dnia pierwszego przesłuchania w charakterze podejrzanego. Wówczas sąd odstąpi od wymierzenia kary.

Pozdrawiam

Tatiana Kiełb-Szewczyk

radca prawny

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ