Kiedy myślimy „lato na wsi”, mamy przed oczami ukwiecone łąki, lasy pełne jagód, złote od zbóż pola, jezioro i plażę. Większość z nas ma ten przywilej, że może napawać się takimi widokami i przynajmniej cześć lata spędzać na „nicnierobieniu”. Jeszcze 60 lat temu lato nie było sielanką, było okresem wzmożonej pracy w polu i ogrodzie, aby zapewnić w zimie przetrwanie sobie i zwierzętom.
Powiedzenie „sezon ogórkowy” nie wziął się znikąd. Kiszone ogórki, kapusta, to w czasie zimy było najbogatsze źródło witaminy C, dla niektórych, jedyne źródło. Zbieranie, suszenie, kiszenie, wekowanie, tak wyglądało lato na wsi. Pracowali wszyscy, włącznie z najmłodszymi członkami rodziny. Jeżeli tylko dziecko mogło utrzymać haczkę pomagało w polu przy pieleniu. Dzieci zbierały jagody w lesie, czy owoce w przydomowych ogrodach. Dla najmłodszych, niezdolnych do pracy dzieci organizowano Ochronki, czyli używając współczesnego języka – przedszkole. Dzieci znajdowały tu opiekę, podczas gdy dorośli pracowali przy żniwach. W roku 1958, kiedy zrobiono poniższe zdjęcia, ochronka mieściła się w „starej szkole” w Rokietnicy przy ul.Szkolnej, a opiekunką była pani Urszula Briks.
Dla wielu z nas lato zaczyna się wraz z końcem roku szkolnego, później półkolonie, wczasy, wakacje w ciepłych krajach. W roku 1953 nie było to takie oczywiste. W „Kronice Szkoły Podstawowej w Rokietnicy 1945-1978” czytamy : „Czworo dzieci było na koloniach letnich.” W domyśle – reszta w domu, pomagała przy żniwach.
A jeżeli już o żniwach mowa,to trzeba wspomnieć o jednym z największych świąt na wsi, o Dożynkach. Tak pisze o nich Zygmunt Gloger w „Księga rzeczy polskich.”, Kraków 1896.
„Wspaniały wieniec z dojrzałych kłosów zboża, kształtem dawnych koron uwity, jest symbolem plonów i całorocznej pracy rolnika. Żniwiarze składają go gospodarzowi, aby ozdobił jego świetlicę i dał ziarna do pierwszej garści nowego posiewu. Do wieńca tego wplatają oprócz kwiatów polnych czerwone jabłka, jako plon sadów i kiście orzechów jako plon lasów. W niektórych okolicach dodają kłosy owsa i jęczmienia, grona kaliny a nawet niekiedy na stropie wieńca kukiełkę pszenną lub pierniki, jednem słowem obfitość wszystkiego, co daje łan, las i pasieka, pragną wnieść żniwiarze pod strzechę gospodarza.”
Owym gospodarzem przed rokiem 1945 był właściciel Rokietnicy Otto von Hantelmann, a później przedstawiciele zarządu Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej.
Jeżeli udało się znaleźć chwilę wytchnienia najpopularniejszym miejscem wypoczynku była plaża w Kiekrzu nad jeziorem Kierskim. A jeżeli zabrakło transportu, dobrym miejscem było też pławisko, czyli niewielki staw za podwórzem RSP do którego schodziło się od ulicy Podgórnej. Latem było stawem kąpielowym, zimą lodowiskiem, dziś zupełnie zarośnięte.
Jakby o lecie nie pisać we wspomnieniach zawsze pozostaje sielankowe, słoneczne i pełne zapachów na które czekamy z utęsknieniem cały rok.