Zaczytana Rokietnica

0
834

Kochani Czytelnicy,

            W kalendarzu znowu grudzień, a skoro szykujemy się do świąt, to najwyższa pora na długo odkładaną wyprawę do Zamoyskich. Kiedyś wspomnianą szkołę odwiedzałam dwa razy w roku: z okazji majówki i na okoliczność grudniowego kiermaszu świątecznego. Od pewnego czasu, z nie mniejszą przyjemnością, zaglądam również do tamtejszej biblioteki. Dzięki tym wizytom przekonałam się  się, że kawa u Zamoyskich smakuje pysznie nie tylko w grudniu, zwłaszcza jeśli jest pretekstem do ciekawych rozmów o książkach, a takie z Panią Małgorzatą Kolasą – gospodynią biblioteki, wielbicielką fotografii i Poznania  – można prowadzić godzinami. 

            Zacznę jednak prozaicznie… Zastanawialiście się kiedyś, co jest potrzebne bibliotekarzowi do szczęścia? Pewnie książki ktoś odpowie. Książki też, oczywiście, ale jeszcze bardziej potrzebne są mu PIENIĄDZE! Nie żeby bibliotekarz był zaraz jakimś wielkim materialistą, o nie, ale jeśli ma pieniądze, to może je wydać na książki zamawiane przez czytelników. Cieszę się, że wszystkie nasze gminne biblioteki uczestniczą już w Narodowym Programie Rozwoju Czytelnictwa, z którego można jednorazowo pozyskać dość duże (jak na warunki bibliotek szkolnych) środki na wzbogacenie księgozbioru. To ogromna pomoc dla bibliotek, ale żeby mogły na bieżąco spełniać życzenia czytelników potrzebują regularnego, nawet symbolicznego, finansowego wsparcia. Możemy się oburzać na stwierdzenie, że książka to produkt marketingowy, ale rzeczywiście w dzisiejszych czasach czytelnik sięga najczęściej po to co mu podsunie rynek, a ten podrzuca coraz to nowe tytuły. Zaintrygowany czytelnik idzie do biblioteki i dobrze by było gdyby od czasu do czasu znajdował w niej reklamowane nowości. Niestety na to potrzebne są pieniądze…

            Dlaczego ja tak ciągle o pieniądzach? Bo niby szczęścia nie dają, ale w przypadku bibliotek trudno je nie doceniać. Miałam możliwość zaobserwowania tej prawidłowości na przykładzie biblioteki u Zamoyskich. Pierwszy raz trafiłam tam krótko po tym, jak Pani Małgorzata Kolasa otrzymała książki zamówione w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Większość z nich stała już dumnie na półkach, mimo że były jeszcze nieskatalogowane i nie do końca rozpakowane. Robiły niesamowite wrażenie, zwłaszcza w porównaniu z dotychczasową ofertą biblioteki. Gdybym trafiła do niej kilka dni wcześniej, to nawet ja – wielka fanka literatury wszelakiej – miałabym problem z wyborem książki do czytania. Oczywiście mogłabym postawić na „klasyczną lekturę” (i w wyglądzie i treści) albo na literaturę fachową dotyczącą uprawy jakiejś rośliny albo chowu zwierząt. Niestety mocno przestarzałą. Nic dziwnego, że nowe książki niemal całkowicie zdominowały moją pierwszą wizytę w bibliotece u Zamoyskich. Pani Małgosia z wypiekami na twarzy opowiadała o swoich dylematach związanych z doborem tytułów. Z jednej strony chciała „przemycić” i zaaplikować uczniom literaturę, którą ogromnie ceni, chociażby Jerzego Pilcha, z drugiej starała się jak najbardziej dopasować książki do  ich upodobań, nawet jak przy kolejnej serii fantasy serce bibliotekarza trochę się buntowało. Zresztą te książkowe wybory przeżywa do dziś, bo jak wiadomo gusta Zamoyskich czytelników się zmieniają  i aktualna lista życzeń byłaby nieco inna. Z pewnością ostałyby się na niej kultowe lektury dotyczące problemów młodzieży (jak chociażby My dzieci z dworca ZOO), literatura obozowo-wojenna (choć zainteresowanie nią nieco osłabło), ale już bijący do niedawna rekordy popularności wampiryczny Zmierzch mógłby stracić swoje miejsce. Zastąpiłyby go pewnie nowe tytuły, o które pytają czytelnicy. Stąd pani Małgosia cieszy się z każdego nawet małego wsparcia ze szkoły, które pomaga uaktualniać i uatrakcyjniać księgozbiór.

My gawędziłyśmy o książkowych wyborach, a tymczasem bibliotekę odwiedzali coraz to nowi uczniowie. Celowo nie używam określenia czytelnicy, bo nie wszyscy bywalcy tutejszej biblioteki to czytelnicy, wręcz przeciwnie, niektórzy deklarowali, że są zdecydowanie po drugiej stronie barykady. Czego szukali w bibliotece? Odpowiedzi może być wiele, bo biblioteka u Zamoyskich ma ofertę zarówno dla wielbicieli książek, jak i ich oponentów.

Jeśli ktoś nie ma ochoty na czytanie może dla odmiany pograć w gry komputerowe, chociażby popularną fifę, odrobić lekcje albo posiedzieć i porozmawiać z kolegami przy którymś z ustawionych tu stolików. Jak się przekonałam chętnych nie brakuje.

Inna biblioteczna aktywność, która cieszy się dużą popularnością, to kółko fotograficzne. Jego opiekunem jest oczywiście pani Małgorzata, która w swoich pracach pięknie łączy słowo i obraz.  Nie wiem czy wszyscy Jej podopieczni lubią czytać, ale poprzez sesję „promocja czytelnictwa” (przygotowaną w ramach projektu związanego z NPCZ) mogliby przekonać do lektury niejednego książkowego abstynenta. Nic dziwnego, że regularnie odnoszą sukcesy i zdobywają nagrody nie tylko w skali gminy, ale również Wielkopolski. Prace Zamoyskich fotografów można obejrzeć w szkole, czasem są też eksponowane w rokietnickich instytucjach kulturalnych i oczywiście w internecie, chociażby na profilu Zaczytana Rokietnica. Zachęcam do obejrzenia, a przy okazji życzę spokojnych zaczytanych Świąt Bożego Narodzenia!

Mariola Sudoł-Szczepaniak

Konkurs nr 50

Skoro bohaterką naszego grudniowego artykułu była biblioteka Zespołu Szkół im. Jadwigi i Władysława Zamoyskich, to nasze zadanie konkursowe będzie dotyczyło patronów szkoły. Prosimy o odpowiedzi na dwa pytania:

  1. Jakie nazwisko rodowe nosiła generałowa Zamoyska?
  2.  Jaką słynną bibliotekę, jedną z najstarszych bibliotek w Polsce, założył Jej ojciec.

Do dzieła! Na odpowiedzi czekamy do końca grudnia. Można jezostawiać w bibliotece w Rokietnicy albo przesłać na adres zaczytanarokietnica@interia.pl. Na uczestników czekająnagrody-niespodzianki. Powodzenia!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ