1 Z 10, czyli kilka słów o pierwszym biegu w Wielkopolskiej Koronie 2018
18 marca odbył się V Ostrowski ICE MAT Półmaraton, zaliczany do Korony Półmaratonów Wielkopolski. To pierwszy bieg na 21 km 097 m z puli Grand Prix Wielkopolski a.d. 2018. Nie mogło na nim zabraknąć drużyny Rokietnica Biega. Tym samym rozpoczął się już trzeci sezon, w którym członkowie Stowarzyszenia Rokietnica Biega stają na linii startu i co najważniejsze zdobywają niezwykłe trofeum – Koronę Półmaratonów. Niektórzy z nas sięgają po nią po raz pierwszy, innym marzy się druga brązowa korona, a są i tacy, którzy postanowili nie małą już kolekcję medalowego złomu wzbogacić o srebrną koronę[1].
W marcową niedzielę, gdy statystyczny mieszkaniec naszej gminy a także obywatel kraju, wszak była to druga w historii wolna od handlu niedziela, jeszcze słodko wyleguje się pod kołderką, my z dość dużym niedowierzaniem sprawdzaliśmy prognozę pogody. Za oknem był piękny słoneczny poranek, taki jak 11 marca na Maniackiej Dyszce, z tą różnicą, że termometry wskazywały – 5 st.,
a komunikaty metrologiczne ostrzegały przed odczuwalną temperaturą – 18 st. Biuro zawodów czynne do 12.00, bieg rozpoczyna się o 13.00, więc wyjeżdżamy tuż przed 9, aby być bez pośpiechu na miejscu. Już za Jarocinem aura zmienia się drastycznie. Mijane krajobrazy z typowo, szarego przedwiośnia stają się śnieżno-białe, pokryte, miejscami sporą warstwą świeżego puchu. Na parkingu tuż przed biurem zawodów też niespodzianka – jest bielusieńko. Taka sytuacja rodzi jedną
z klasycznych rozterek biegaczy: w czym wystartować, w co się ubrać? Okazuje się, że jest to rozterka nawet bardziej męska niż damska, a słowa piosenki „Ja nie mam, co na siebie włożyć …” pasują w tej sytuacji idealnie.
Numery odebrane, do startu jeszcze prawie 2 godziny, trzeba coś ze sobą zrobić, czyli idziemy na herbatę. Ta okazuje się zbawienna, bo mimo przepięknego słońca i godzin przedpołudniowych temperatura odczuwalna naprawdę sięga -15 st. Jest zimno! Gorąca herbata czy kawa (tak, tak niektórzy piją kawę jakby im kofeiny z żeli[2] było przed startem za mało), łagodzi przenikliwe zimno
i rozpoczyna się jeden z najprzyjemniejszych momentów wyjazdowych – integracja. Oczywistym jest, że część z nas przyjechała do Ostrowa Wielkopolskiego, aby zmierzyć się z trasą, złamać życiówkę, stanąć na pudle[3] czy zrealizować plan treningowy, ale są i tacy, którzy po prostu lubią biegać
i wspólnie spędzać czas, a poprawianie wyników traktują jedynie jako efekt uboczny.
Punktualnie o pierwszej godzinie po południu, poprzedzone zdjęciem grupowym, bez którego ani rusz, higieniczną rozgrzewką, pada zwyczajowe 10, 9 … 3, 2, 1 – START. Jest tak upiornie zimno, że przez pierwszy kilometr ta cześć z nas, która nie zabrała okularów chroniących przed lodowatym wiatrem, kalkuluje, czy zaciągnąć komin też na oczy. Ale jak tu biegać, panie po ciemku? Biegniemy zatem próbując nie odmrozić sobie gałek ocznych. Kawalkada się rozciąga, organizm przyzwyczaja do podmuchów arktycznego wiatru. Niektórzy z nas przyspieszają tak, że robi im się gorąco, pozostałym robi się gorąco na widok czołówki biegu, którą akurat w Ostrowie można podziwiać kilka razy, ponieważ trasa obejmuje trzy pętle po 7 km każda. Drużynę Rokietnica Biega prowadzi Wojciech Podlecki, za nim Joanna Dzieczkowska-Niklewicz i Agnieszka Zakrzewicz-Podlecka, potem Bartosz Mendel i Alicja Malewicz-Pełczyńska. W takiej też konfiguracji zakończą lodowaty, jak sama nazwa ICE MAT, półmaraton. Co więcej Joanna i Agnieszka zakończą imprezę na (broń boże „w”, tego im nie życzymy) pudle, z błyszczącymi pucharami w dłoni.
Oficjalnie wyniki osiągnięte przez drużynę Rokietnica Biega wyglądają następująco:
Wojciech Podlecki – czas 01:35:00
Joanna Dzieczkowska-Niklewicz – czas: 01:43:51, K30-2
Agnieszka Zakrzewicz-Podlecka – czas: 01:44:06, K30-3
Bartosz Mendel – czas: 01:51:42
Alicja Malewicz-Pełczyńska – czas 02:13:08
To jest ten fragment tekstu, w którym czytelnik może zamiast narratora coś powiedzieć i zwyczajowo mówi: wow, a biorąc pod uwagę zimno, wiatr to należy się podwójne wow[4].
Podsumowując: w marcowym Ostrowie było zimno i gorąco też było, ale tylko dlatego że cześć z nas biegła za szybko albo się z grubo ubrała, i radośnie było, o czym świadczą załączone zdjęcia, i strasznie też było … wstać z łóżka w wolną niedzielę. Wszystko inne było REWELACYJNE. Oprócz organizacji biegu, bo tej nie zarejestrowaliśmy za względu na przybycie na Start na ostatnią chwilę i szybie uciekanie z linii Mety do ogrzewanego biura zawodów.
Przyszło Ci do głowy Drogi Czytelniku, że chciałabyś brać udział w takiej imprezie? Nic trudnego – Stowarzyszenie Rokietnica Biega zaprasza. Kilka treningów, troszkę niemodnego aczkolwiek skutecznego słowa samodyscyplina, i w Twoim biurku zabłysnąć może Korona Półmaratonów Wielkopolski.
w imieniu Stowarzyszenia Rokietnica Biega
Alicja Malewicz-Pełczyńska
Chcecie poznać nas lepiej, wspólnie potrenować? Zapraszamy na nasz fanpage www.facebook.com/rokietnicabiega/ i grupę dyskusyjną gdzie łatwo znaleźć partnera do treningu poza wspólnymi treningami www.facebook.com/groups/1256060381206713/
[1] Korona Półmaratonów Wielkopolski to nie lada gratka, ale i wyczyn dla biegacza. Z listy biegów wybieramy 10 startów
w danym roku kalendarzowym, po to aby na koniec listopada przywieźć do domu koronę. Nie taką jak z KFC, ale piękny błyszczący koronny medal, wręczany w Urzędzie Marszałkowskim w świetle kamer i zachwytów. Korona Brązowa – przyznawana jest za ukończenie 10 półmaratonów. Wspomnianą listę biegów publikuje się w ramach Grand Prix Wielkopolski. Kolejna do zdobycia to Korona Srebrna, jej uzyskanie jest równoznaczne ze zdobyciem 3 Koron Brązowych
w ciągu 5 lat. Tak, tak dobrze liczycie to 30 półmaratonów. Ta najcenniejsza to Korona Złota i tu do czynienia mamy
z biegaczami, którzy zdobyli 3 Korony Srebrne w ciągu 15 lat. Co oznacza, że poświęcili 90 niedziel na przebiegniecie w każdą z nich dystansu 21 km 097 m. Nieźle co?
[2] Żele rodzaj słodkiego ulepka, czasem beznadziejnego w smaku, który podobno dodaje energii w czasie biegu, może zawierać kofeinę i dużo elementów z tablicy Mendelejewa. Dla przechodnia nie-biegacza to taka kolorową, płaska tubka czająca się tuż przy krawężniku a rzuconą tam przez niefrasobliwego sportowca.
[3] Potoczna nazwa podium dla medalistów.
[4] Gdy czytacie tę relacje, zapewne jest już lato, bo w tym roku wiosna postanowiła przyjść w kwietniu i to od razu w upalnej sukience.