Cztery miesiące temu zostałam zwolniona z pracy. Na koniec mojej zmiany przyszedł mój kierownik i powiedział, że od jutra mam już nie przychodzić. Przestraszyłam się tak, że od razu się rozpłakałam. Jak się trochę uspokoiłam to poszłam do niego, żeby zapytać za co mnie wyrzuca. Powiedział, że nie musi mi się tłumaczyć. Nadmieniam, że pracowałam na zlecenie i co miesiąc dostawałam nowe do podpisu. Czy wolno tak człowieka po prostu zwolnić? Moja bratowa mówi, że należy mi się odszkodowanie. Czy to prawda?
Szanowna Pani,
Brak umów o pracę, a w zamian za to podpisywanie umów cywilnoprawnych (zlecenie lub dzieło) to nadal bardzo duży problem na rynku pracy. Pracodawcy bardzo często zatrudniają wiele osób na tzw. umowy śmieciowe. Nazywane są tak niechlubnie ponieważ stawiają „pracownika” w o wiele gorszej sytuacji niż osoby zatrudnione na pełnowartościowej umowie, w oparciu o kodeks pracy[1].
Osoby wykonujące pracę na umowie zleceniu de facto nie są pracownikami, a zleceniobiorcami. Nie przysługuje im urlop, chorobowe, przywileje związane z rodzicielstwem, wynagrodzenie za nadgodziny i wiele innych. Pracodawcy natomiast wiele zyskują, w tym przede wszystkim oszczędzają na składkach ZUS w przypadku umowy o dzieło w całości, natomiast umowa zlecenie wiąże się ze składkami na jedynie ubezpieczenie chorobowe. Pracodawcy nie muszą również respektować praw pracowniczych, tj. nie mają obowiązku udzielać urlopów, przestrzegać zasad dotyczących czasu pracy itp. Nie jest tak jednak, że pracodawcy nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
To czy pracodawca mógł Panią zwolnić z dnia na dzień powinno wynikać z treści podpisanej przez Panią umowy. Zwykle jednak umowy tego rodzaju mają zastrzeżone okresy wypowiedzenia, choćby krótkie. Wówczas stosunek prawny łączący strony nie może ulec rozwiązaniu z dnia na dzień. Niestety z Pani pytania nie wynikają żadne szczegóły umowy. Być może akurat w tej umowie brak jest informacji na ten temat. Jeżeli w tym przypadku tak właśnie jest, zgodnie z kodeksem cywilnym, dający zlecenie (czyli Pani szef) może je wypowiedzieć w każdym czasie.[2] Nie musi podawać przyczyny zwolnienia.
Ważne jest natomiast czy pracodawca Pani zapłacił dotychczasowe należne wynagrodzenie. Należy się ono po wykonaniu zlecenia.[3] U Pani jednak umowa zlecenie była odnawiana co miesiąc. Należy więc przyjąć, że każdorazowo wykonywała Pani zlecone czynności. Pieniądze zatem należą się w całości.
Jeżeli pracodawca nie będzie chciał wypłacić pieniędzy, będzie miała Pani do niego roszczenie i otwartą drogę do wezwania go do zapłaty, a później nawet do skierowania przeciwko pracodawcy pozwu. Warto zwrócić się z taką kwestią do prawnika.
W przyszłości proszę pamiętać, że od 1 stycznia 2017 roku weszły w życie spore zmiany dotyczące umów zlecenia. Ustawodawca chcąc choćby w części polepszyć sytuację osób pracujących na umowach śmieciowych, wprowadził minimalną stawkę godzinową dla tych umów[4]. W nowym roku będzie ona wynosiła 13 złotych brutto. W każdym kolejnym roku będzie ona zmieniana, często podwyższana, tak jak już obecnie minimalne wynagrodzenie za pracę. Wynagrodzenie za zlecenie musi być wypłacane w równych odstępach czasu, raz w miesiącu. Nadal umowy zlecenia czy o dzieło są o wiele mniej korzystne dla pracowników niż umowy o pracę ale ta nowelizacja przynajmniej częściowo zmieni sytuację finansową pracowników. Zwykle bowiem umowa zlecenie oznaczała dotychczas również bardzo niskie wynagrodzenie.
[1] Ustawa z dnia 26 czerwca 1974 roku kodeks pracy (Dz. U. z dnia 12 października 2016 roku, poz. 1666),
[2] Art. 746 § 1 kodeksu cywilnego,
[3] Art. 744 kodeksu cywilnego,
[4] Art. 7 ust. 1 ustawy z dnia 22 lipca 2016 roku o zmianie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z dnia 17.08.2016 roku, poz. 1265)
Mam brata i siostrę. Rok temu umarła nasza mama. Tata dawno od nas odszedł (rodzice nie byli małżeństwem). Mama nie zostawiła testamentu, ale krótko przed śmiercią powiedziała nam, że mamy sprzedać dom i się równo podzielić, żeby nikt nie został poszkodowany. Po śmierci mamy wyjechałem do Niemiec, do pracy. Tam mi się poszczęściło i się ożeniłem. Chcemy zostać zagranicą. Brat, który mieszkał z mamą do jej śmierci, miał w tym czasie zająć się sprzedażą domu. Gdy przyjechałem do Polski na święta, to brat powiedział mnie i siostrze, że żadnej sprzedaży nie będzie, bo on tu mieszka. Siostra powiedziała, że niech sobie mieszka, ale niech ją i mnie spłaci. Czy brat ma obowiązek nas spłacić czy skoro mieszkał z mamą to mnie i mojej siostrze nic się nie należy?
Szanowny Panie,
Sytuacja, o którą Pan pyta związana jest z tzw. dziedziczeniem ustawowym. O tym, kto dziedziczy majątek po zmarłym i w jakiej kolejności, decydują przepisy kodeksu cywilnego[1]. Taka sytuacja ma miejsce wówczas, gdy zmarły, tak jak Pana mama, nie napisał testamentu, a przynajmniej najbliższym nic o tym nie wiadomo. Skoro mama nie sporządziła swojej ostatniej woli na piśmie, musimy zajrzeć do przepisów.
W pierwszej kolejności do spadku powołani są zstępni zmarłego (czyli jego dzieci) i małżonek[2] w częściach równych, przy czym udział spadkowy przypadający na małżonka nie może być mniejszy niż 1/4. W Pana historii nie było małżonka matki, zatem trójka rodzeństwa dziedziczy w częściach równych, tj. po 1/3.
Z punktu widzenia przepisów dotyczących spadków nie ma znaczenia, kto zajmował się do śmierci spadkodawcą i opiekował się nim, a kto nie. Przepisy nie wprowadzają takiego podziału. Kodeks rodzinny i opiekuńczy określa obowiązek opieki nad osobami w podeszłym wieku i wymagającymi wsparcia. Są to jednak od późniejszego dziedziczenia kwestie niezależne.
Jeżeli najważniejszym składnikiem majątku po zmarłej mamie jest nieruchomość, nie ma przeszkód aby spadkobiercy „rozliczyli”się między sobą. Są trzy możliwości podziału majątku wspólnego: 1. Fizyczny podział nieruchomości na trzy części tak, aby każda część stanowiła po podziale niezależny lokal (ten sposób stosuje się rzadko, ponieważ nie zawsze istnieje techniczna możliwość wydzielenia osobnych fragmentów budynku), 2. Pozostawienie całej nieruchomości jednemu ze spadkobierców z obowiązkiem spłaty pozostałych współwłaścicieli, 3. Sprzedaż nieruchomości i podział uzyskanych w ten sposób pieniędzy.
Jak widać powyżej, Pański brat mógłby nadal mieszkać w domu po mamie, ale jedynie pod warunkiem, że spłaci zarówno Pana jak i Pana siostrę. Oczywiście do rozliczeń należy przyjąć wartość rynkową nieruchomości.
Jeżeli ostatecznie porozumiecie się Państwo bez kłótni, formalności można załatwić przed notariuszem, który sporządzi akt notarialny sprzedaży bratu udziałów w nieruchomości przysługujących Panu i siostrze za ustaloną pomiędzy stronami cenę (po 1/3 wartości nieruchomości). Oczywiście mogą Państwo również darować bratu swoje udziały, ale jak rozumiem nie do tego zmierzało Pańskie pytanie, aby zrezygnować ze spadku po mamie.
Jeżeli jednak nie dojdziecie Państwo do porozumienia, może się okazać niezbędne skierowanie sprawy o podział majątku do sądu. Z pewnością przedłuży to formalności, jednak w sytuacji gdy między spadkobiercami istnieje konflikt, oddanie sprawy w ręce sądu może okazać się jedynym bezpiecznym i pewnym rozwiązaniem.
Zanim jednak to nastąpi, w pierwszej kolejności trzeba przeprowadzić sprawę spadkową po mamie, żeby sąd stwierdził kto i w jakich częściach dziedziczy jej majątek. Dopiero mając w ręku prawomocne postanowienie sądu w tej sprawie, można rozpocząć sprawę o podział
[1] Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 roku kodeks cywilny (Dz. U. z dnia 22.03.2016, poz. 380).
[2] Art. 931 § 1 kodeksu cywilnego.
Życzę powodzenia!
Tatiana Kiełb-Szewczyk
radca prawny