Cześć, czołem! W ostatnim artykule opowiadałem o Laosie i tym, jak poznałem nową koleżankę z Brazylii – Jessicę. Mój pierwotny plan zakładał, że pojadę bezpośrednio do Tajlandii. Jednak moja towarzyszka chciała jechać do Kambodży, wkrótce mnie też do tego namówiła i razem ruszyliśmy w dalszą drogę na południe. Ta decyzja, okazała się dla mnie jedną z moich najlepszych podczas tej wyprawy, a dlaczego o tym za chwilę.
Nowy kraj był inny od Laosu, ludzie jakby spokojniejsi, mniej rozrywkowi i na pewno dużo bardziej pracowici oraz odpowiedzialni. Z czego wynikały te różnicę? Domyślam się, że mogło chodzić o niesamowicie trudną historię tego kraju. Kiedy w 1975 roku do władzy na czele z Pol Potem doszli Czerwoni Khmerowie, w Kambodży miała miejsce jedna z największych na świecie masakr i to na swoich własnych obywatelach. Nowy przywódca, którego komunistyczne idee kształtowały się jeszcze we Francji, na poważnie zajął się ich wprowadzaniem we własnej ojczyźnie. Zaczął od wygonienia ludzi z miasta na wieś, czyli w tym przypadku po prostu do dżungli, a następnie zajął się ich selekcją. W tamtym czasie każdy kto wyglądał na odrobinę bardziej inteligentnego, na przykład ze względu na noszenie okularów – podlegał eliminacji. Wówczas ludzie umierali przede wszystkim z powodu masowych egzekucji oraz głodu. Tak przez 4 lata rządów Pol Pota zginęło przynajmniej 10% obywateli, a według niektórych statystyk mogło to być nawet 25%…
Dzisiaj ten kraj jest kojarzony głównie z biedą, jak się przekonałem nie bez powodu. Większość dróg krajowych było piaszczystych. Na zdrowy rozum, każdy człowiek mógłby dojść do wniosku, że ciężko będzie się tam gdziekolwiek przemieszczać. Jednak bardzo szybko się zorientowaliśmy, że nie będzie aż tak źle. Autostop w Kambodży funkcjonował najlepiej ze wszystkich, dotychczas odwiedzanych przeze mnie krajów. Kambodża okazała się rajem dla autostopowicza, tylko w ciągu jednego dnia, byliśmy w stanie przejechać nawet 500 km. Wszystko oczywiście miało swoją przyczynę w ludziach.
Na początku zdarzyło nam się zabrać z facetem, który swojego busa zatrzymywał dla każdego, kto tylko pomachał mu na drodze. Brał tylu ludzi, ile to tylko było możliwe, nie pobierając przy tym żadnych pieniędzy.
Innym razem zabrał nas Pan, który ciągle się chichrał, przez to na początku wydawał się nam trochę podejrzany. Niemal przez cały czas podróży w jego „osobówce”, na tylnym siedzeniu była czwórka pasażerów. W końcu doszło do sytuacji, że ten rozchichrany kierowca wziął jeszcze jednego chłopaka i usiadł razem z nim na swoim miejscu. Wówczas ogółem było nas już 7. Mimo to on zdołał jeszcze prowadzić auto, a nam udało się dotrzeć do Phnom Penh. W stolicy dosłownie wysypaliśmy się z jego wozu. Jakby tego było mało poczęstował nas jeszcze czymś do jedzenia i picia. Poznając takich ludzi, ciężko było się czasem nie rozkleić.
Niestety poznaliśmy też kilka złych stron tego kraju. Na pewno nie polecałbym tego miejsca na samotną podróż dla młodej kobiety i to jeszcze autostopem. Myślę, że Jessica mogłaby to z całą pewnością potwierdzić. Po zmroku w miastach roiło się od podejrzanych typów, męskich prostytutek w wersji trans, a na tablicach ostrzegawczych można było przeczytać, że zjawisko pedofili dziecięcej miało tam miejsce. W punktach turystycznych ceny wszystkiego potrafiły wzrastać nawet dwukrotnie. Nie brakowało cwanych kierowców Tuk – Tuków (tamtejszych taxi), którzy nagminnie gnębili białych chcąc im najpierw coś wcisnąć, a później oszukując, kompletnie nie trzymając się wcześniejszych umów. Tych panów radziłbym omijać szerokim łukiem.
Jak dla mnie, dopiero Kambodża uwypukliła prawdziwą wartość autostopu. Ta forma poruszania pozwoliła nam zobaczyć miejsca, które zwykle nie były dostępne dla normalnych turystów. A co najważniejsze poznaliśmy serca ludzi, którzy na co dzień żyli w głębi tego kraju i było to tak mocne, że jeszcze co jakiś czas wraca do mojej głowy. Od tamtej pory, kiedy tylko zawodzę się na innych albo na sobie, kiedy widzę skąpstwo albo brak zwyczajnej empatii, cofam się myślami do wszystkich tych dobrych momentów. Właśnie dlatego każdemu polecałbym przynajmniej raz wybrać się w podróż autostopem.
A skoro w tak biednym kraju to tak dobrze funkcjonowało, nasuwa się pytanie, czy bogactwo i dobrobyt może zmieniać ludzi na gorsze? Mój kolega Józek, Słowak poznany przeze mnie w drodze autostopem z Węgier, potentat na rynku żywności wolnej od GMO, powiedziałby: „Prawdziwy rozwój następuje wtedy, kiedy idzie za tym rozwój moralny…”.
cdn.
Hubert Krupka
kontakt.hubertkrupka@gmail.com