Kochani Czytelnicy,
W kalendarzu lipiec, za oknem słońce (przynajmniej taką mam nadzieję) a to oznacza, że rozpoczęły się WAKACJE. Niech więc się dzieje co chce. Dziś o książkach, którymi zaczytują się dzieci, a dorośli na ich widok wpadają w konsternację i sami już nie wiedzą: cieszyć czy nie, że latorośl tak chętnie sięga po lekturę. Cóż, sama niejednokrotnie miałam taki dylemat, zwłaszcza kiedy rzucił mi się w oczy jakiś niepoprawny fragment i wyrabiałam sobie na tej podstawie opinię o całej książce.
Jak się okazuje „utwory niewychowawcze” nie są zjawiskiem nowym. Niektóre przebyły długą drogę, aby ostatecznie znaleźć się w światowym kanonie literatury dziecięcej. Mowa tu chociażby o „Pippi Pończoszance”, która obchodziła niedawno swoje 70. urodziny. Dziś trudno sobie wyobrazić, że Astrid udało się opublikować przygody najsilniejszej dziewczynki świata dopiero po kilku latach starań i wielu poprawkach łagodzących wymowę książki. Rękopis odrzucony pod byle pretekstem przez słynną oficynę Bonniers ujrzał światło dzienne za pomocą stawiającego pierwsze kroki wydawnictwa Rabén & Sjögren, przy okazji przynosząc wielką sławę temu ostatniemu. Kłody pod nogi rzucano także Markowi Twainowi. Jeszcze w latach 90-tych ubiegłego roku w niektórych amerykańskich bibliotekach Tomek Sawyer był w „indeksie ksiąg zakazanych” (przygody Hucka Finna, za sprawą jakiegoś nadgorliwego bibliotekarza albo rodzica, można pewnie znaleźć tam po dziś).
Szczęścia do krytyków nie miał też Roald Dahl. Jego sztandarowa książka „Charlie i fabryka czekolady” wciąż budzi kontrowersje. Zdaniem wielu amerykańskich bibliotekarzy wspomniany utwór „promuje ubogi styl życia” Z opinią tą zgodziliby się pewnie niektórzy uczestnicy jednej z debat w polskim parlamencie, podczas której historia pana Wonki została określona mianem „patologicznej”. Rzeczywiście my dorośli z ogromnym trudem przyjmujemy niepoprawny humor zawarty w brytyjskich książkach dla dzieci. Zgodnie z naszymi wyobrażeniami takie lektury powinny zawierać mądrą opowieść z morałem, opowiedzianą w „kulturalny sposób” i „ładnie” zilustrowaną. Niestety tak się jakoś dziwnie składa, że wymowa grzecznych książeczek trafia przede wszystkim do dorosłych, a młodzi czytelnicy przechodzą obok nich obojętnie. Na obronę pana Wonki, bezpardonowo piętnującego wady dzieci i ich opiekunów, dodam, że książka ta zawiera najbardziej przekonujący manifest o roli dziecięcego czytelnictwa z jakim się kiedykolwiek zetknęłam. Zastanawiam się czy krytycy twórczości Dahla doszli do tego fragmentu czy zakończyli czytanie przy pierwszym słowie „bachor”, a potem w imię walki z patologią wycofali też „Matyldę” z kanonu lektur. Rozumiem rozterki rodziców i nauczycieli, którym przyszło się zetknąć z tą ostatnią bohaterką. Z pewnością nie było to zbyt miłe spotkanie, ponieważ „Matylda” bardzo celnie punktuje naganne zachowania dorosłych. Z drugiej strony nie zostawia nas z totalną krytyką rodziny i szkoły. Pokazuje w zamian pozytywne wzorce, tylko jeśli powie się „a”, to trzeba się przemóc i… doczytać, a później już tylko rozmawiać z dziećmi.
Osobom, którym nie po drodze z twórczością najbardziej znanego Norwega wśród Brytyjczyków, trudno będzie również docenić książki Dawida Walliamsa, często określanego mianem „nowego Dahla”. Przyznam się, że w tym przypadku również miałam wątpliwości. Po dokładnym przeczytaniu kilku utworów mogę je uczciwie polecić. Są równie niepoprawne jak książki wielkiego Dahla i traktują o równie ważnych rzeczach.
Koszmarny Karolek, czyli prawdziwy „wzorzec z Sevres” niegrzecznego chłopca (żeby nie powiedzieć „klasycznego bachora”) niedługo skończy 25 lat. Pierwsze wydanie jego przygód ukazało się w 1994 roku. Od tej pory bawi miliony dzieci na całym świecie skutecznie przerażając ich rodziców. Francesca Simon doczekała się też wielu naśladowców, którzy „adoptują” Karolka do lokalnych warunków. W Polsce specjalistką od niepoprawnych opowieści jest Małgorzata Strękowska-Zaremba. Wybór między Koszmarnym Karolkiem a Okropnym Maciusiem? Przecież to niczym „uciekać z deszczu pod rynnę”! Decyzję zostawiam Wam samym.
Śledząc losy Karolka i jego kolegów aż chce się zacytować słowa piosenki z bardzo popularnego niegdyś programu telewizyjnego dla dzieci, a więc: „…, co z ciebie wyrośnie? Martwię się już od tygodnia. Zębów nie myjesz, kolegów wciąż bijesz, dziurę masz w najnowszych spodniach”. Jeśli chcecie znaleźć odpowiedź na to egzystencjalne pytanie, polecam „Zapiski luzaka”, „Dziennik cwaniaczka” albo, skądinąd bardzo udaną, naszą „rodzimą wersję”, czyli serię „Hej, Jędrek”. Wasze dzieci (klasa 3+) z pewnością już je znają. Być może nie trafiły na „Zapiski luzaka” (w USA znane od 1991 roku, w Polsce – od 2012 roku) skutecznie przyćmione przez „Dziennik cwaniaczka” (pierwsze amerykańskie wydanie 2007 rok, u nas – 2008). Co, oprócz specyficznego humoru, przemawia za tymi książkami? Z pewnością forma. Mają one postać notatek, zapisek, z dużą ilością komiksowych wstawek. Lektury w sam raz dla współczesnych dzieci. Jeszcze odrobina marketingu i kolejne bliźniaczo podobne serie biją rekordy popularności. Czy przetrwają próbę czasu? Rewelacyjnemu „Mikołajkowi”, który bawi niezmiennie od 1959 roku, ta sztuka się udała, dla Natana „Skazanego na sukces” i Grega Heffleya może to być „Prawdziwa droga przez mękę”. Podobnie jak dla rodziców, którym z trudem przychodzi czytanie tych ostatnich. Co robić w tej sytuacji? Nie czytać, POZOSTAWIĆ DZIECIOM! Będą się rewelacyjnie bawić, przy okazji poćwiczą technikę czytania a na koniec pobiegną do biblioteki po kolejne.
Wakacyjnie pozdrawiam, Mariola Sudoł-Szczepaniak
Konkurs nr 35.
Najnowszy konkurs związany jest z jednym z głównych bohaterów naszego pierwszego wakacyjnego artykułu. Prosimy o przepis na idealne wakacje według Koszmarnego Karolka. Jeśli wiecie to piszcie, jeśli nie wiecie to… wymyślcie i też piszcie! Nagrodzimy dwie odpowiedzi: najbliższą oryginałowi i najbardziej kreatywną.
Na odpowiedzi macie czas do końca lipca. Można je wysyłać na adres: zaczytanarokietnica@interia.pl lub zostawić w gminnych bibliotekach z dopiskiem: „ZACZYTANA ROKIETNICA. Konkurs nr 35”. Na autorów prawidłowych odpowiedzi czekają nagrody-niespodzianki. Jak zwykle konkurs przeznaczony jest dla wszystkich czytelników „Rokickich Wiadomości”, niezależnie od wieku. Jednocześnie miło nam poinformować, że upominki z roztańczonego konkursu nr 32 trafią do Sylwii i Magdaleny Głogowskich. Nasze laureatki z sobie tylko znanych względów rewelacyjnie zmiksowały odpowiedzi w konkursie nr 32 i 33. Podały propozycje 3 tytułów książek z motywem tańca, a przy okazji wymyśliły krzyżówki z tym hasłem. Tymczasem nagrody za właściwą rokietnicką krzyżówkę (czyli konkurs nr 33) powędrują do Renaty Maćkowiak i Anny Sieradzkiej. Gratulujemy!